poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Ból gdy wspominam.

Kiedyś byłam szczupła, miałam fajną figurę, lubiłam się, lubiłam pokazywać atuty jak każda kobieta. Później zaczęłam jeść na poprawę humoru, po to, by poczuć się lepiej, zaczęłam zajadać stres, fas foody, słodkie to mi sprawiało przyjemność, a z drugiej strony sprawiało, że czułam się lepiej, nieświadoma tego, że robie sobie krzywdę, prowadziłam ten chory styl życia, do tego stopnia, że stałam się DUŻA! Moja największa waga, jaką osiągnęłam to 125 kg, wyobraźcie sobie kobietę ważącą tak dużo! Która próbuje, być piękną, ale, jej to nie wychodź. Trwało to dość długo, docinki ze strony otoczenia sprawiały ból, słowa: ale żeś się spasła, w futrynie się nie mieścisz, krzesło pod Tobą się zarwie, jesteś gruba, wyglądasz jak wieloryb, dziwne uśmiechy widząc mnie. To wszytko sprawiało ból, ale ja nie dałam po sobie znać, że to boli, w głębi duszy płakałam, czułam się jak odrzutek. W pewnym momencie stanęła mi na drodze dziewczyna którą, poznałam na Facebooku, od której padły słowa, że jeżeli będziesz tak dalej tyć, nie dożyjesz 30, to był cios w policzek i to taki konkretny. Otrząsną mną, na, tyle że zaczęłam walczyć o siebie. Dziękuję Ci Joasiu!
Walczyłam pół roku, udało się zrzucić 25 kg bez pomocy dietetyków. Po czym zaszłam w ciążę, kilogramy wracały, a z nimi znów docinki do mojej wagi, wyglądu, obwinianie mnie, że tyje, że przez dużą wagę nie można mi zrobić USG, Że jestem tak gruba, że nie widać wyraźnie na monitorze, pytania, czemu się do takiego stanu doprowadziłam. Najbardziej na świecie zabolało to, że leżąc na stole operacyjnym, usłyszałam, od lekarek które przeprowadzały CC, a które myślały, że, chyba nie słyszę, lub sądziły, że mówią, tak cicho (a ja słuch mam bardzo dobry), że GDYBY TAK WYGLĄDAŁY, NIE WYSZŁYBY NA ULICĘ DO LUDZI!!!!
I to ich spojrzenie, pełne obrzydzenia, frustracji. Byłam zdruzgotana, nagle zaczęło dziać się coś z ciśnieniem, już im odlatywałam na szczęście sytuacja opanowana i wiecie co córka, którą mi pokazali, po raz pierwszy wynagrodziła mi wszytko, jej piękne oczka wynagrodziły ból niefizyczny a psychiczny, jej bliskość tuż po wszystkim uspokoiła mnie. Wspominając płacze, nie jest mi łatwo, nie jest łatwo, gdy prawie całe życie wmawiano, Ci, że jesteś nie doskonała, że coś jest z Tobą nie tak. Dlatego nauczyłam się, że gdy mam, problem jem! Dlatego tak mi ciężko przetrwać w postanowieniu w dążeniu do wymarzonego celu 80 kg, jest mi ciężko. Miałam możliwość skorzystania z operacji zmniejszenia żołądka, odmówiłam nie ze względu na siebie a ze względu na córkę, którą nadal karmię piersią, mimo że ma 13,5 miesiąca, ze względu na partnera, który nie chce, bym podejmowała tak drastyczny krok, wiem to pójście na łatwiznę, ale czasem brak mi sił. Gdzieś w tym wszystkim pogubiłam się, zapomniałam o sobie, zapomniałam jak być szczęśliwą, a może za wiele oczekuje od życia?
Przecież nie chcę wiele, chcę móc patrzeć, jak córka dorasta, chce uczestniczyć w jej ważnych chwilach, chce być zdrowa, marzę znów ważyć 80 kg, chcę poczuć się kobietą, Marzę o pełnej metamorfozie czy to tak wiele?
Chciałam zgłosić się do programu; Druga twarz, czy Życie bez wstydu, ale właśnie wstyd i myśl w głowie co ludzie powiedzą, nie pozwala mi podjąć takich decyzji. Trzymajcie kciuki bym wytrzymała w postanowieniu, bym nauczyła się siebie na nowo.
Gdy ludzie wokół Ciebie sprawiają Ci ból, naucz się o tym mówić, nie chowaj się pod pancerzem, nie udawaj, że Cię to nie boli. -Ja tego nie potrafię.
Naucz się być silnym człowiekiem mimo miękkości duszy.
Gdy mnie pytają, czemu płacze? Odpowiadam że ze śmiechu, a w duszy myślę, głupcze Ty mi wierzysz widząc moje łzy! , czy da, się płakać ze śmiechu, nie uśmiechając się?

Dzisiejsza propozycja:
Obiad pierś kurczaka, warzywa na patelnię włoskie, mieszanka kasz z ryżem czerwonym.

Śniadanie: ryż biały na mleku z prużonym jabłkiem posypanym, cynamonem, z dodatkiem miodu.

Podwieczorek:
Pstrąg, z brokułem, pomidorem z mozzarellą i pomidorkami koktajlowymi.

5 komentarzy:

  1. Dużo wytrwałości Ci życzę. Nie jest łatwo, ale jak się nastawisz psychicznie dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Karolina trzymam kciuki, walcz o lepsze życie, Ty jesteś wystarczająco dobra, nie musisz być lepsza :) Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę Ci wytrwałości. Wiem, jakie to trudne. Ja z wagą nigdy problemu nie miałam do czasu brania hormonów, potem guz tarczycy. 15 kg do zrzucenia dla mnie było katorgą. Dietetyk drapał się po głowie, bo waga po mimo diety albo stała, albo spadała po 200 g :( Udało się zrzucić 8 kg, powoli walczę dalej, choć przy moich lekach i chorobach jest trudno. Walczymy razem i mam nadzieję, że nam się uda

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę przejmujący wpis. Sporo wycierpiałaś, ale znalazłaś w sobie siłę, o czym już raz się przekonałaś. Teraz jest ta druga szansa i na pewno się uda. Trzymam za Ciebie mocno kciuki i w razie co służę pomocą.
    Pozdrawiam Karolinko.

    OdpowiedzUsuń